Zdolność empatii jest jedną z ludzkich umiejętności, które pomagają sprawniej przemieszczać się w świecie. Pełni ważną rolę w naszym życiu – jest bowiem naszą naturalną cechą (choć niektórzy uważają, że istnieją jednostki, które jej nie posiadają). Niektórzy badacze sądzą, że bez zdolności współodczuwania nie bylibyśmy w stanie przetrwać.

Istnieje kilka grup czynników, które mają największy wpływ na nasz „poziom” empatii. Jedną z nich są tzw. predyspozycje psychologiczne – to właśnie tu ważną rolę pełnią nasze uczuciowe relacje z rodziną i najbliższymi, o ten krąg zahaczają także doświadczenia z dzieciństwa. Czy byliśmy wychowywani z poczuciu bezpieczeństwa czy jednak jeden z najważniejszych filarów utrzymujący dobrą kondycję psychiczną, został nam odebrany? Czy byliśmy świadomi konsekwencji pewnych czynów i braliśmy odpowiedzialność za innych ludzi także na swoje barki?

Bez względu na to jak bardzo – jako rodzice, czy opiekunowie – staralibyśmy utworzyć w głowach naszych pociech wzorce sumienności wobec innych, tolerancji, serdeczności, otwartości serca czy bardzo szeroko pojętego ogółu dobrych manier – to wszystko zda się na nic. Bez względu na to jak bardzo chcielibyśmy to zrobić, to nic nie wskóramy, dopóki… nie spojrzymy prawdzie w oczy.

Lustrzane odbicie

Dzieci szukają autorytetów w najbliższym otoczeniu. Może być to mama, tata, rodzeństwo czy dziadkowie – dosłownie każdy opiekun. To właśnie dzięki nim (bardzo często nieświadomie!) powtarzają zachowania bądź słowne frazy, którymi potem się posługują. Dzieci więc, są naszymi odbiciami lustrzanymi – choć nie w stosunku 1:1, ale to od nas zależy jak dziecko postrzega świat i jak się na niego otwiera.

Środowisko jest coraz bardziej świadome dzięki coraz większej liczbie kampanii promujących odejście od kupowania zwierząt na prezent czy nawet problem bezdomności i pękające w szwach schroniska; w ten sposób unikamy „nieprzemyślanego zakupu” i uwrażliwiamy naszych podopiecznych na ważne aspekty świata – także w sferze otaczających nas zwierząt.

Najpierw MY!

Ważne jest więc aby uszlachetniać, pogłębiać i otworzyć serce na innych – robiąc to, mamy pewność, że przekazujemy dzieciom obraz świata i pozytywną energię pomocy i dobroci, które w kolejnych latach będzie samo w sobie rozwijać. Nie bójmy się więc konfrontacji pytań ze strony młodszych o los zwierząt; pozwólmy im także nieść pomoc tym, których głos czy uwaga może być zagłuszony przez brutalny, miejski świat. Pokażmy im więc, że jedna osoba może dużo, co dwie głowy to nie jedna, a radość pomagania jest zaraźliwa.

Nie oczekujmy, że ktoś zrobi to za nas. Powtarzanie jak mantra słów :”jak nie ja – to ktoś inny” nie przybliży nas do szerzenia pomocy, ale… oddali. Powoli, regularnie będziemy uciekać od szerzenia się dobroci i empatii – bo w gruncie rzeczy jesteśmy do tego stworzeni – by bronić tych najsłabszych!

Jak to zrobić?

Najważniejsze to nie bać się rozmowy z dziećmi oraz niesienia pomocy. Można m. in. zostać domem tymczasowym. Poświęcić można jak najbardziej swój własny czas i nieść pomoc w „terenie”, w łapaniu chorych, bezbronnych zwierząt bądź zagrożonych znieczulicą na danych terytoriach.
Ważne jest, żeby nie odwracać wzroku od cierpienia, które staje na naszej drodze w domu, do szkoły czy nawet siedzi przed naszymi drzwiami.

To, czym skorupka nasiąknie za młodu – na starość trącić będzie. Nie ma się co dziwić, bo owoce naszych starań będziemy widzieć w czynach naszych dzieci już zawsze.

podatkuFanimaniFacebookInstagram