Dla wielu osób Fundacja jest instytucją o nieskończonych możliwościach oraz zasobach, w tym finansowych i ludzkich. Niestety rzeczywistość odbiega daleko od tych założeń.
Pod nasze skrzydła możemy przyjąć ograniczoną ilość kotów, i tak, niestety, często musimy odmówić pomocy przyjęcia kolejnego kota, czy sfinansowania leczenia.
Dlaczego tak jest? Odpowiedzi są bardzo proste, jednak dla wielu osób bywają niezrozumiałe.
MIEJSCE
Nasze domy tymczasowe zwyczajnie nie są z gumy. Szpitalik może pomieścić ograniczoną ilość, a do Kotulni nie wciśniemy kilkudziesięciu kotów, bo jest to tylko jeden pokój. Jeżeli mówimy, że nie mamy miejsca to tak naprawdę jest, niestety magicznie go nie wyczarujemy, choćbyśmy bardzo chcieli. Wyjaśnimy to jeszcze poniżej. Kolejne ograniczenie?
FINANSE
Każdego dnia zużywamy ogromnek ilości karmy (około 8 kg na sam Szpitalik&Kotulnie!), a leczenie wraz z pozostałymi wydatkami pochłania tysiące złotych. Dla zobrazowania, nasze wydatki wyglądały w ostatnich miesiącach 2019 r. następująco: w sierpniu z konta zniknęło ok. 7.500 zł, w lipcu wydaliśmy ok. 10.100 zł, zaś w czerwcu – 9.900 zł. Darowizn z tytułu jednego procenta za rok 2017 dostaliśmy niecałe 40.000 zł, które wystarczyły mniej więcej na 5 miesięcy. Musimy myśleć o przeżyciu pozostałych 7 miesięcy i wierzcie nam, często jest to walka o przetrwanie. Zasypiamy z obawami, czy będzie za co napełnić głodne brzuszki, co zrobimy, kiedy nasi Podopieczni zachorują, skąd weźmiemy na fundusze na podstawowe wizyty, nie mówiąc o operacjach. Praktycznie wszystkie koty z ulicy, które do nas trafiają wymagają leczenia, kosztownego leczenia. Do tego są stałe wydatki jak odrobaczenia, kastracje, szczepienia, testy FiV/FelV, czipy, badania krwi, moczu, kału, koci dentysta…
LUDZIE
Wolontariuszy wciąż brakuje, niektóre osoby pojawiają się i szybko odchodzą, inne trwają latami, jednak zapał do działania z czasem maleje. Dlaczego? Bo wolontariat to naprawdę bardzo ciężka praca, wymagająca sporego poświęcenia, determinacji, samodzielności, cierpliwości. Każdy z nas działa za darmo, w swoim wolnym czasie, którego w otaczającym nas świecie mamy coraz mniej.
Wolontariat można podzielić dwojako: 1. Taki, gdzie poświęcamy na rzecz kotów kilka godzin na miesiąc/tydzień wykonując tylko zlecone zadania 2. Taki, kiedy Fundacja staje się dosłownie twoim życiem i każdego dnia zmagasz się z trudnościami bycia Wolontariuszem, koty śnią się po nocach, a bezradność i brak możliwości uratowania wszystkich kotów wywierca dziurę w głowie i sercu. Jak wyglądają nasze rozterki? Wybór któremu kotu pomóc (a co za tym idzie, któremu odmówić pomocy i zostawić na łaskę lub niełaskę losu), skąd znaleźć fundusze na utrzymanie Agapków, jak zmotywować innych do działania… Można tak długo wymieniać. Niestety zrozumienia po drugiej stronie często brakuje, gdyż ludzie nie są świadomi tego, jak naprawdę wygląda praca w fundacji, więc nieczęsto zbieramy obelgi, zarzuty, a nawet groźby. Bo jakim prawem możemy odmówić ratunku zgłoszonemu kotu?
Co niby oczywiste, ale także nie dla wszystkich – z każdym kotem wiąże się masa obowiązków – liczne wizyty u weterynarza, zdjęcia, zbiórki, opisy oraz opieka nad nim każdego dnia, do momentu znalezienia domu, co czasem trwa latami. Ludzi do tego zwyczajnie brakuje, ale ktoś zrobić to przecież musi.
JAK WIĘC DZIAŁAMY?
Wiele osób zastanawia się jak to wszystko u nas funkcjonuje, niejednokrotnie mówią o nas jako o schronisku, wyrażając się o fundacji jako o państwowej jednostce, która ma dotacje z miasta. Tymczasem tak nie jest.
Jesteśmy organizacją pożytku publicznego, nie prowadzącą działalności gospodarczej. Utrzymujemy się jedynie z darowizn, a nasi Wolontariusze bezpłatnie pracują w swoim wolnym czasie.
Rok 2019 jest dla nas rokiem zmian – w ubiegłych miesiącach ruszyliśmy ze Szpitalikiem oraz Kotulnią (wcześniej bazowaliśmy jedynie na Domach Tymczasowych). Dało nam to możliwość pomocy większej liczbie kotów – pod opieką mamy obecnie około 50 Agapków.
SZPITALIK
Agapowy Szpitalik ruszył w kwietniu 2019 r. To tylko jeden mały pokoik, mieszący się w piwnicy prywatnego domu Dobrej Duszy, która nam go bezpłatnie udostępniła. Tylko i aż tyle, gdyż to miejsce jest ratunkiem dla wielu zwierząt. Kolejka kotów z ulicy: chorych, zabiedzonych, porzuconych, oczekujących na pomoc, jest zawsze nieskończenie długa. Dzięki Szpitalikowi odmieniamy życie wielu mruczków. Bardzo ważne jest utrzymanie higieny w tym miejscu. Każdego dnia zużywamy duże ilości rękawiczek, podkładów, płynu do odkażania ran oraz do dezynfekcji środowiska, równie szybko znikają żwirek i karma. Co jeszcze? Leki na odporność, probiotyki, strzykawki, gaziki, ręczniki papierowe, płyny do prania, podłóg…
W szpitaliku przetrzymujemy koty po kastracjach oraz innych zabiegach, a także zwierzęta zgłoszone interwencyjnie, wymagające leczenia.
Nasi Wolontariusze każdego dnia odbywają dyżury trwające po kilka godzin (około 3-4). Sprzątamy pomieszczenia, czyścimy klatki, karmimy, podajemy leki, głaszczemy, bawimy się z nimi. Koty są karmione trzy razy dziennie oraz doglądanie dodatkowo poza dyżurem przez naszą Wolontariuszkę mieszkającą na miejscu.
Początkowo w Szpitaliku miały być maksymalnie dwie klatki, jednak napływająca ilość zgłoszeń o kocich bidach nie pozwoliła nam na takie ograniczenie. Rozum mówi jedno, a serce drugie… Obecnie jest 6 klatek, a w każdej od jednego do kilku kotów. I nie, więcej się już naprawdę nie zmieści.
KOTULNIA
Kotulnia to kolejne piwniczne pomieszczenie w prywatnym domu Dobrej Duszy, w którym znajduje się wspomniany powyżej Szpitalik.
Widok kociaków zamkniętych na całe dnie w ciasnej klatce, bez przestrzeni na spożytkowanie energii, nie mających miejsca na zabawę, rozdzierał nam serca (jednak wiemy, że lepsze to niż śmierć na dworze). Niestety domów tymczasowych ciągle brakuje, więc większość kotów skazana była na wielomiesięczne zamknięcie w małych klatkach… I wtedy powstał pomysł by stworzyć Kotulnie 🙂
Do Kotulni trafiają już zdrowe, zaszczepione i odrobaczone Agapki, oczekujące na na dom.
Przed otwarciem Kotulni konieczny był remont: opróżnienie pomieszczenia, położenie płytek, malowanie, wykonanie śluzy, zabezpieczeń na okna, montaż półek, organizacja w przestrzeni w drapaki, kanapę…, po tygodniach ciężkiej pracy udało się stworzyć prawdziwy azyl dla Agaków!
W Kotulni na niecałych 20 metrach kwadratowych żyje ponad 10 mruczków. Staramy się by miały tam jak najlepsze warunki, jednak nigdy nie będzie to prawdziwy dom – przestrzeń, a przede wszystkim kontakt z człowiekiem, są mocno ograniczone.
DOMY TYMCZASOWE (DT)
Domy Tymczasowe to prywatne domy osób, które zdecydowały się odmienić kocie życie i w nich mruczki oczekują na adopcję. Nabór DT jest otwarty cały rok więcej informacji tutaj:
Ta forma pomocy również wymaga poświęcenia – często są to nieprzespane noce, bałagan, liczne wizyty w klinice, ale wierzcie nam, że WARTO! Jeżeli chodzi o koszty, jeżeli nie zdecydujesz inaczej, pokrywa je Fundacja. Niestety Domów Tymczasowych wciąż brakuje, a te które mamy, nie mają ścian z gumy.
——————————————————————————————————————–
Jak widzicie nie wygląda to tak kolorowo jakby się wydawało. Piszemy wprost jak jest, gdyż świadomość powoduje działanie, a każdy z nas może przyczynić się do odmiany świata kotów na lepszy. Liczy się każdy grosz oraz Wasze zaangażowanie.
Informacje o tym jak możecie pomóc znajdziecie tutaj:
- WOLONTARIAT
- DOM TYMCZASOWY
- WSPARCIE MATERIALNE I FINANSOWE
Często otrzymujemy zapytania, czy można odwiedzić Agapki w naszej siedzibie. Jednak z uwagi, iż jest to prywatny dom, do Szpitalika oraz Kotulni mają dostęp jedynie Wolontariusze oraz osoby zainteresowane adopcją. Prosimy więc o wyrozumiałość 🙂